Kategorie


Skarb w Będzinie



Będzin obfituje w legendy i niesamowite opowieści. Przez miasto przewinęło się wiele armii, przed którymi mieszkańcy chowali majątki. Jednak w tym przypadku było zupełnie inaczej. Chciałbym przedstawić legendę o skarbie, który faktycznie został ukryty.
W XVI w. żyła w mieście bogata kobieta o nazwisku Sitkowa. Niestety przyszło się jej pożegnać z tym światem. Pozostawiła po sobie dom oraz dwa garnce pieniędzy. Ponieważ żyła sama jej majątek miał zostać rozdysponowany przez miasto. W związku z tym opieczętowano dom do czasu zakończenia wszystkich formalności. Oczywiście w domu pozostały również pieniądze, które Sitkowa przechowywała w dużej, masywnej skrzyni.


W 1579 r. zebrał się sąd burgrabiowski, który miał m.in. za zadanie przekazać dom po Sitkowej nowemu właścicielowi Sędzickiemu, który to zakupił ten dom od starosty.
Po udaniu się pod dom okazało się, że w międzyczasie ktoś się do niego włamał, wyłamując tylne drzwi. Po wejściu do środka okazało się, że celem złodzieja była skrzynia z pieniędzmi, która teraz stała rozbita i pusta.
Zarządzone śledztwo nie doprowadziło do wykrycia sprawcy kradzieży. Sprawa pewnie poszłaby w zapomnienie gdyby nie skrucha włamywacza. Otóż na łożu śmierci burgrabia starościński wyznał, iż to on dokonał kradzieży dwóch garnców pieniędzy. Jednak w obawie przez wykryciem i złapaniem ukrył całą kasę w pobliżu kościołka pod wezwaniem Św. Tomasza. Wiadomość ta zelektryzowała wszystkich mieszkańców Będzina. Władze nie chcąc dopuścić do tego żeby ktoś inny wszedł w posiadanie pieniędzy zarządziły poszukiwania. Prowadzono je przez jakiś czas jednak nie przyniosły rozwiązania zagadki, a tym samym miejsce ukrycia pozostało nieznane.
Ludzie miejscowi pamiętając o wyznaniu burgrabiego odczekali kilka lat i zaczęli szukać na własną rękę. Całkiem sporo poszukiwaczy skarbów interesowało się ukrytym skarbem. Żaden z nich jednak nie przybliżył się nawet na krok do rozwiązania zagadki ukrycia skarbu, który od roku 1579 znajduje się w ziemi i czeka na swojego odkrywcę.

Aby przystąpić do poszukiwań skarbu Sitkowej w Będzinie w okolicach kościółka należy poznać kilka szczegóły historycznych. Kościoł pod wezwaniem Św. Tomasza został wybudowany w trudnym okresie. W Będzinie istniał kościół pod wezwaniem Św. Trójcy. Był ważną świątynią, o której wzmianki  pojawiały się już w 1308 roku.
W 1560 roku kościół został napadnięty przez arian. W obronie świątyni stanęli miejscowi katolicy wspierani przez plebana, broniącego bramy wejściowej. Niestety został on zamordowany przez atakujących, a świątynia zdobyta. Przy takim obrocie sprawy katolicy nie mieli innego wyboru jak wyszukanie nowej lokalizacji i postawienie nowej świątyni. Wybór padł na niedaleki cmentarz, na którym postawili drewniany kościółek.
Wśród drwin ze strony arian rozpoczęto budowę. Gotowy kościół otrzymał nazwę św. Tomasza Beceta z Canterbury. Nazwa nawiązuje do śmieci patrona na schodach świątyni i ma upamiętniać śmierć proboszcza z kościoła św. Trójcy z rąk arian.
Należy pamiętać, że kościółek jest kościołem cmentarnym, tzn. został zbudowany na cmentarzu katolickim. Ukrycie skarbu w takim miejscu mogło zostać dokonane poprzez zakopanie w ziemi lub … ukrycie w jakimś starym grobie. Dokładnie nie wiadomo w jaki sposób były prowadzone poszukiwania przez poszczególne grupy poszukiwaczy. Obecnie cały teren zmienił się diametralnie. Jednak warto zastanowić się w jaki sposób burgrabia mógł ukryć skarb. Pomyślmy przez chwilkę w jakich okolicznościach dokonał kradzieży i ukrycia.
Człowiek zajmujący wysokie, poważane stanowisko postanawia dokonać kradzieży. Wie, że trzeba to zrobić w sposób perfekcyjny aby nie padło na niego żadne podejrzenie. Będąc na stanowisku ma wiele do stracenia, nawet kosztem przywłaszczonego skarbu. Burgrabia wie, że ma trochę czasu na przygotowanie planu i dokonanie kradzieży. Nie robi tego w ciemno, odczekuje najdogodniejszy moment, wchodzi do domu i zabiera pieniądze. Nie zostawia żadnych śladów mogących doprowadzić śledczych do niego. Po kradzieży jednak zaczynają do dręczyć obawy co się stanie jak wszystko wyjdzie na jaw. Przypuszczam, że ukrycia pieniędzy dokonał zaraz po kradzieży i jeszcze przed odkryciem włamania. Być może, że planując samą kradzież, miał już plan ukrycia zagarniętego majątku. W jednym, jak i w drugim przypadku pewnie dobrze przygotował ewentualne miejsce ukrycia skarbu.
Pieniądze dobrze ukryte przed ludźmi, powinny być jednak łatwo dostępne dla niego. Czyli na przykład zakopanie ich głęboko w ziemi uniemożliwia szybkie dotarcie do skrytki bez konieczności prowadzenia poważnych prac. Jednocześnie mógł się liczyć z tym, że przecież skoro jest to teren cmentarza to może będzie kiedyś w tym miejscu przygotowywany pochówek. Skoro nie zakopanie to pozostaje ukrycie w którymś z istniejących grobów. Tylko, że i w tym wypadku mogą pojawić się pewne komplikacje. Ukrycie w grobie kogoś obcego nie daje pewności, że rodzina nie będzie chciała dokonać na tym samym miejscu innego pochówku. Ukrycie w pobliżu czy w grobie kogoś z rodziny jest najłatwiejsze. Mamy pełną kontrolę nad tym co się z danym miejscem dzieje.
Być może burgrabia ukrył również skarb nie na samym cmentarzu, a w miejscu z którego dobrze widać kościółek. Nawet obecnie są takie miejsce w Będzinie gdzie skarb przez stulecia mógłby pozostać w ukryciu.

kruku